Recenzje

Nienasycona duchowość

Pozostaję pod dużym wrażeniem możliwości, jakimi włada Chór Polskiego Radia. To zespół niezwykle plastyczny, śpiewający w rozległym spektrum dynamicznym, wyrównany w głosach i spójny brzmieniowo, co z pewnością jest zasługą Marii Piotrowskiej-Bogaleckiej, która (…) dyryguje ze stoickim spokojem, precyzyjnie i bez zbędnych ruchów.

Bartosz Witkowski “Ruch Muzyczny

https://ruchmuzyczny.pl/article/3276


Czysta HARMONIA

Bardziej skomplikowany wykonawczo był tylko utwór Arnolda Schönberga Friede auf Erden, do którego kompozytor tuż przed premierą specjalnie dopisał akompaniament instrumentalny, ze względu na piętrzącą się w utworze chromatykę i atonalne struktury. Z tym wyzwaniem zespół poradził sobie doskonale a cappella (…)

Śpiewacy pod dyrekcją Marii Piotrowskiej-Bogaleckiej wzmocnili pojawiające się w utworach kontrasty nastrojów i harmonii przez różnice w wydobyciu dźwięku – od bardzo miękkiego początku do ostrych kulminacji.

Magdalena Pasternak “Ruch Muzyczny”

https://ruchmuzyczny.pl/article/311


Dźwięki mowy. DRUGIE ŻYCIE dramatopery


W
ystawiona w 2012 roku na deskach Teatru Narodowego Oresteja w reżyserii Mai Kleczewskiej zebrała cięgi za sprowadzenie trylogii Ajschylosa do nowoczesnego dramatu psychologicznego, w którym historia rodu Atrydów jest zaledwie pretekstem do stworzenia spektaklu nomen omen parodystycznego. Jak opowieść o burżujskiej rodzinie – unurzanej w blichtr salonu, orgietki i kiczowaty splendor – nie miała wiele wspólnego z antycznym pierwowzorem, tak muzykę Agaty Zubel niewiele łączyło z Ajschylosem w interpretacji Kleczewskiej. Nie sposób mi subiektywnie odnieść się do teatralnych wykonań dramatopery, mogę co najwyżej przywołać obraz wyłaniający się z tekstów krytycznych. Po ich lekturze wnoszę jednak, że estradowa wersja Orestei pod batutą Szymona Bywalca jest w zasadzie innym utworem, oczywiście nie w sensie muzycznego materiału, ale jego ekspozycji. Pierwotnie będąca raczej udźwiękowionym spektaklem teatralnym, w wykonaniu Chóru Polskiego Radia jest kompozycją, w której dźwięk przejmuje prowadzenie akcji dramaturgicznej. Blichtr z adaptacji Kleczewskiej przywołują jedynie błyszczące cekiny w strojach Michała Sławeckiego (w roli Apolla) i Tomasza Piluchowskiego (jako Ateny), zaś po postmodernistycznej manierze przetworzeń i wplataniu cytatów z różnych epok i stylów ślad nie pozostał. Tekstem estradowej dramatopery – choć ciężar gatunkowy tego określenia nadal nie pasuje do oszczędnej formy utworu – są wyłącznie fragmenty Orestei (w tłumaczeniu Macieja Słomczyńskiego, z elementami klasycznego przekładu Stefana Srebrnego).

Czymś, co mogło umykać w percepcji (i recepcji) realizacji teatralnej, a na czym zyskało wykonanie estradowe, jest umiejętność operowania dźwiękami-znakami przez Agatę Zubel. Jej Oresteja częściej podpowiada, niż mówi. Jedynymi stale przemawiającymi są  Klitajmestra i Orestes sportretowani przez Danutę Stenkę. Ten wzruszający skądinąd, podniosły monolog jako jedyny prowadzi przez tekstową warstwę utworu Ajschylosa. Zawężenie obsady do czterech solistów i pozbawienie dramatu akcji scenicznej wyemancypowało dźwięki jako elementy narracji. Kompozytorka zadbała o ten narracyjno-dźwiękowy detal. Słychać to w elektronicznym pejzażu dźwiękowym czy też w realizowanym przez instrumenty perkusyjne stukocie, zdającym się imitować brzmienie uderzających o siebie kości (dźwięk ten powróci jak fatum w partii chóru). O zbrodni Klitajmestry dowiadujemy się od Kassandry (Anna Zawisza) – nie tyle z jej wypowiedzi, ile z rozpaczliwego lamentu, który z siebie wydobywa, nie mogąc wyartykułować słów.

Przenikanie się dwóch płaszczyzn – dźwiękowej i znaczeniowej – mieszało porządek przypisanych ról: głos przemawiającej Stenki był nie tylko mową, ale i instrumentem, podobnie chór – porzucał niejednokrotnie śpiew i rolę komentatora na rzecz szeptów, krzyków, odgłosów. Polistylistyczny pop-wtręt w tle partii Apollina wydawał się w tej realizacji zbędny, ale to już niuans. Klarowność dialogu dźwięku i znaku była – obok fantastycznej gry Stenki – najmocniejszym punktem estradowej Orestei, odsłaniającej dramaturgiczny plan kompozycji Zubel.

Agnieszka Lniak
https://ruchmuzyczny.pl/article/846-dzwieki-mowy-drugie-zycie-dramatopery?fbclid=IwAR048ErvY-rOsS93LaTQdNlbKxtKF2zCpzb_jnnq49S9GBIvfTb6c_2cLWU


10 najlepszych płyt roku 2018 z muzyką klasyczną (…)


Mikołaj Gomółka, „Melodie na Psałterz Polski”, Chór Polskiego Radia, Agnieszka Budzińska-Bennett (kierownictwo artystyczne) (…)
Agnieszka Budzińska-Bennett jest nie tylko wyśmienitą artystką spełniającą się jako liderka zespołu wokalnego Ensemble Peregrina z Bazylei, ale także wybitną znawczynią muzyki średniowiecza i renesansu, biegłą w rekonstrukcjach dzieł z tego okresu (płyta „Sacer Nidus”). Dzięki wsparciu Polskiego Radia i z udziałem Chóru Polskiego Radia w Krakowie rozpoczęła właśnie rejestrację wszystkich 150 psalmów Mikołaja Gomółki, nadwornego muzyka Zygmunta Augusta, skomponowanych do polskiego przekładu Jana Kochanowskiego.

Płyta zawiera dwie grupy psalmów: „Psalmy pielgrzymów” oraz „Psalmy poranne i wieczorne”. Wokalistom towarzyszą instrumenty z epoki: harfa, gitara renesansowa i lutnia.

Anna S. Dębowska
https://wyborcza.pl/7,113768,24286187,10-najlepszych-plyt-roku-2018-z-muzyka-klasyczna-mutter-z-pendereckim.html


HCMF 2017 Chór Polskiego Radia

Przez pierwszych dwadzieścia minut wczorajszego koncertu Chóru Polskiego Radia w ratuszu w Huddersfield trwałem w przekonaniu, że chociaż to co słyszę nie zgadza się z opisem, Dai Fujikura faktycznie skomponował dwa najlepsze dzieła w swojej karierze, które na dodatek są dużo lepsze niż większość nowej muzyki chóralnej, której miałem okazję słuchać w ostatnich latach. Tymczasem, na zakończenie, na scenę wyszła kompozytorka Agata Zubel i okazało się, że cały porządek koncertu został zmieniony, o czym wcześniej nie poinformowano. Dopiero potem usłyszeliśmy brytyjską premierę utworu Fujikury Zawazawa, a następnie światową premierę utworu Sawasawa. Oba okazały się dużo bardziej konwencjonalne i monotonne od dwóch utworów wykonanych wcześniej.

Zawazawa zaczyna się interesująco, łącząc homofoniczną kompozycję z dynamicznym wykonaniem, co stwarza efekt pojedynczego głosu załamanego czy zwielokrotnionego tak, że wydaje się czymś dużo większym. Kompozycja jest miejscami dość ładna, ale cierpi przez zbytnią powtarzalność. Natomiast Sawasawa jest całkowicie chaotyczna, głównie przez dodatek w postaci marimby, która wydaje się nie mieć związku z tym, co robi w utworze chór. Chór i marimba tak naprawdę nie mają tu ze sobą nic wspólnego. Często brzmiało to tak, jakby w tym samym czasie wykonywano dwa zupełnie różne utwory i całość była raczej osobliwa.

Tym, co usłyszeliśmy na początku koncertu, była brytyjska premiera kompozycji Wojtka Blecharza Ahimsa. Demonstruje ona fascynującą teksturę wokalnej mozaiki złożonej z próbek dźwięku nasyconych niewielkimi, bardzo specyficznymi motywami, które można porównać w utworze do kropli tuszu wnikających w papierową serwetkę. Blecharz poddaje te motywy radosnej i zmysłowej obróbce, niemal namacalnie zestawiając skupione akordy i dźwięki z pół-śpiewanymi, mówionymi i krzyczanymi elementami, wybrzmiewającymi harmonicznie lub melodycznie. Dynamiczna współzależność swobodnych i bardzo ustrukturyzowanych rytmów również przyczynia się do ogólnego wrażenia, które jest ożywcze i radosne.

Gwiazdą wieczoru okazała się Agata Zubel, zachwycając swoimi krótkimi Madrygałami na pięć głosów. Utwór ma strukturę tryptyku i widać w nim inspirację muzyką Salvatore Sciarrino. Pierwsza część pełna jest intensywnych emocji – żalu, tęsknoty, błagania – wylewających się szerokim, nieprzerwanym strumieniem. Część środkowa przechodzi od ledwie słyszalnych szeptów i wydechów do plątaniny zindywidualizowanych aktów ekspresji, wśród których słychać wołania, okrzyki oraz fragmenty piosenek, i kończy się wyreżyserowanym wybuchem przezabawnie zaraźliwego ekstatycznego śmiechu. Ostatnia część utworu brzmi miękko, refleksyjnie i kojąco, odwrotnie do pierwszej. Całość jest niezwykle pomysłowa, a na twarzach chórzystów Chóru Polskiego Radia wyraźnie malowała się radość z wykonywania utworu. Mam zamiar zapoznać się z innymi utworami Zubel jak najszybciej.

Karin Hellqvist
https://5against4.com/2017/11/20/hcmf-2017-polish-radio-choir-karin-hellqvist/
tłum. Martyna Mentel Moebius Translations


Wielki Powrót
Dni Zoltána Kodálya

07–11.06.2017 | Katowice

Znakomity nauczyciel i reformator pedagogiki muzycznej, lecz przeciętny kompozytor? Indywidualista wydeptujący nowe ścieżki dźwiękowej materii czy znakomity rzemieślnik umiejętnie łączący style? Węgierski fenomen kompozytorski czy jednak drugi po tamtejszym bogu, czyli Bartóku? Na niektóre z tych pytań odpowiedź z pewnością starali się znaleźć słuchacze zgromadzeni w sali NOSPR podczas Dni Zoltána Kodálya: czterech wieczorów wypełnionych muzyką węgierskiego twórcy. Wszystko w ramach Roku Kultury Węgierskiej w Polsce i obchodów dwóch Kodályowskich rocznic: sto trzydziestej piątej rocznicy urodzin i pięćdziesiątej rocznicy śmierci. Kodály – skarb kultury muzycznej Węgier, do dziś uznawany za jej najgorliwszego propagatora – w Polsce kojarzony jest przede wszystkim z metodą nauczania muzycznego jego autorstwa (w ubiegłym roku została ona wpisana na listę niematerialnego dziedzictwa kulturowego UNESCO). Muzyka Węgra – poza Tańcami z Galánty, suitą orkiestrową z opery Háry János, kilkoma kompozycjami kameralnymi i twórczością wokalną z Psalmus Hungaricus na czele – pozostaje w Polsce na marginesie koncertowych programów.

(…)

Szkoda że najlepszy koncert cieszył się najmniejszą frekwencją (powodem mógł być odbywający się w tym samym czasie mecz polskiej reprezentacji piłki nożnej z Rumunią). Obok kompozycji Kodálya Chór Polskiego Radia znakomicie wykonał pieśni innych węgierskich twórców: Levente Gyöngyösiego, Ferenca Liszta i Györgia Ligetiego. Dyrygował Węgier, dyrektor Chóru Węgierskiego Radia Zoltán Pad. Kodály w niezwykle umiejętny sposób łączył w swoich chóralnych arcydziełach elementy polifoniczne z folklorem północnych Węgier, proponując złożoną z czytelnych ogniw muzyczną formę. Jézus és a kufárok– kompozycja o wręcz motetowym kształcie – stanowi tego najlepszy przykład. Byliśmy świadkami mistrzostwa polskich chóralistów, zarówno w zakresie węgierskiej wymowy, jak i świetnego operowania niuansami dynamicznymi. Wspaniale zabrzmiała również Óda a muzsikához, oniryczno-impresjonistyczna, nęcąca jak syreni śpiew, ze znakomicie wydobytymi liniami głosów prowadzących. (…)

Agnieszka Nowok
Ruch Muzyczny 07-08/2017


BELIEF & BEYOND – PASJA WEDLUG ŚW. ŁUKASZA PENDERECKIEGO – LONDON PHILHARMONIC / WŁADIMIR JUROWSKI

(…) Wykonana po raz pierwszy w 1966 roku „Pasja według św. Łukasza” Pendereckiego była jednym z tych utworów, które jawnie osłabiały komunizm poprzez ich niezachwianą duchowość i awangardowy styl muzyczny, w wyrazisty sposób prezentując jednocześnie, podobnie jak „War Requiem” Brittena ukończone 5 lat wcześniej, zarzuty wobec okrucieństw wojny. Jest to utwór ambitnego, młodego człowieka, który pół wieku później, jako osiemdziesięciotrzyletni kompozytor, zasiadał na widowni, by usłyszeć jak to udźwiękowione centralne dzieło teologii wyzwolenia nieustannie rezonuje z odbiorcami. W porównaniu z obszerną oprawą barokowych, protestanckich pasji J. S. Bacha, osiemdziesięciominutowa wersja Pendereckiego jest względnie niedługa, a niemal żadna z dwudziestu siedmiu części utworu nie trwa więcej niż trzy minuty. Zgodna z ewangelią św. Łukasza wersja wydarzeń prowadzących do ukrzyżowania została znacząco okrojona.

Siłę tego wykonania stanowiło jego niezwykłe niezachwiane poczucie celu. W dzisiejszych czasach styl dzieła może służyć za kompendium modernizmu lat 60. XX wieku – klastery dźwięków, powracający serializm, który z dala obchodzi zobowiązania tonalne, ekspresyjna sekcja dęta i perkusyjna, zdumiewające wymagania stawiane śpiewakom chóru obejmujące zapisane w sposób graficzny lamenty, westchnienia i krzyki, a także równie graficzne wykorzystanie nierównych kontrastów – sprowadzającego muzykę do roli zwykłej onomatopei.

Kalejdoskop efektów wykorzystanych w utworze, Władimir Jurowski przekuł w cnotę, stwarzając przestrzeń towarzyszącym jej dużym emocjom i dramatyzmowi. Zatem sceny takie jak zaparcie się Piotra czy Chrystus pocieszający ukrzyżowanych z nim złoczyńców wykraczają poza zwięzłość warstwy muzycznej. Jednak największym tryumfem Jurowskiego i LPO była sekwencja scen otwierających drugą część – od procesji na Golgotę po ukrzyżowanie – która poprowadziła nas w nieprzebrany mrok.

Omar Ebrahim, niepotrzebnie przesadnie nagłośniony w roli narratora, poszedł za przykładem dyrygenta i tak skutecznie podtrzymywał napięcie dramatyczne, że po głowie zaczęła mi chodzić myśl, że ta Pasja nadawałaby się do wystawienia na scenie. W roli Chrystusa, głos Dietricha Henschela wydał mi się mniejszy niż go zapamiętałem, jednakże romantyczne ciepło jego barytonu pozostało niezmienne. Jego wyciszenie i pełne napięcia przejścia na rejestr falsetowy raz po raz umożliwiały zdystansowanie się od konkurujących ze sobą chórów i efektów orkiestrowych. Świetny śpiewak wagnerowski, polski bas-baryton Tomasz Konieczny wykonywał partie Piotra i Poncjusza Piłata z wnikliwym współczuciem dla rozwijającej się historii i jej wymogów muzycznych, podczas gdy sopran Elizabeth Atherton fantastycznie wpisywał się w muzykę, tworząc atmosferę eterycznego dystansu. Moment, w którym soliści pod koniec utworu wychodzą ze swoich ról, by zostać wchłoniętymi w teksturę chóralną został pięknie zrealizowany.

Jak w przypadku wielu chórów angielskich i utworu „Requiem Wojenne” (z którym „Pasja według św. Łukasza” ma kilka wspólnych efektów chóralnych), występujące trzy polskie chóry mają tę muzykę w kościach, do tego stopnia, że Warszawski Chór Chłopięcy śpiewał z pamięci, przyprawiając o dreszcz w scenach zbiorowych oraz w przepięknym „Stabat Mater” a capella. Pod pewną ręką Jurowskiego, panującego nad wybuchowym temperamentem muzyki, ich intonacja, łatwość realizacji aleatorycznych pasaży oraz surowy i pełen zaangażowania styl zaowocowały wykonaniem o wyjątkowej sile przekazu. Ostatnie wykonanie tego dzieła słyszałem w Katedrze w Canterbury. Do dziś odbija się ono we mnie echem gąszczu dźwięków o nieokreślonej wysokości. W Royal Festival Hall, gdzie nie ma pogłosu, przywiązanie do detali i kontrastów w wykonaniu LPO miało niebywałe znaczenie.

Pendereckiego krytykowano za odejście od szorstkiego, dysonującego emocjonalizmu, który definiuje „Pasję według św. Łukasza”, na rzecz bardziej romantycznych i przystępnych form wyrazu, jednakże ten występ LPO, stosownie zaplanowany na czas wielkiego postu, więcej niż spełnił założenia organizowanego przez Southbank Centre festiwalu Belief & Beyond Belief.

Peter Reed
Clasical Source (4.03.2017)
tłum. Martyna Mentel Moebius Translations


Zubel i Chór PR

Renoma, jaką cieszy się Agata Zubel, sprawia, że każde jej pojawienie się na scenie, szczególnie we własnych utworach, przyciąga słuchaczy i budzi ich duże oczekiwania. Tym razem stała się bohaterką jednego z monograficznych koncertów „Salonu Muzycznego” Chóru Polskiego Radia w Willi Decjusza. Nowy cykl zespołu ma odnawiać ideę salonu jako miejsca istnienia sztuki żywej, bliskiej odbiorcom. Założenie się spełnia – dzięki temu, że wykonawcy są blisko słuchaczy oraz dzięki aranżowaniu rozmów z wykonawcami i kompozytorami.

W pierwszej części koncertu Zubel występowała z Cezarym Duchnowskim jako duet ElettroVoce. Wykonali Parlando na głos i komputer z 2000 roku oraz Opowiadania na głos i fortepian preparowany z 2004. Dzięki temu, że obie kompozycje pojawiają się w programach koncertowych często, można było zaobserwować, jak głos śpiewaczki szlachetnieje, i docenić jej nieskazitelną technikę. Parlando można potraktować jak rozgrzewkę, Opowiadania są już majstersztykiem. Chociaż warstwa muzyczna utworów zgodna jest ze słowami Nataszy Goerke, głównym ich tematem pozostają najróżniejsze techniki wokalne. Precyzja wykonania zapierała dech w piersiach, nawet gdy do głosu dochodziła wybujała ekspresja, niebanalne malarstwo dźwiękowe (także w partii fortepianu), niemal instrumentalna wirtuozeria oraz przemieszanie komicznych i turpistycznych efektów. Ryzyko popadnięcia w ich bezsensowne zestawianie było duże, lecz realizacja słów i wyczucie formy Zubel uchroniły przed nim utwór.

Druga część koncertu należała do gospodarzy. Lullaby do tekstu Shakespeare’a Zubel (2013) jest przykładem tego, jak bardzo użycie danego języka w warstwie tekstowej może wpłynąć na dobór środków kompozytorskich. Utwór wykonany stopliwą, ładną barwą brzmiał przystępnie i nasuwał skojarzenia z tradycjami angielskiej chóralistyki. Na koniec usłyszeliśmy polską premierę dwóch z czterech Madrygałów napisanych przez Zubel w 2015 roku dla Neue Vocalsolisten Stuttgart. Artystka przyznaje, że komponowała je, pamiętając o tradycji gatunku. Może o tym świadczyć pięciogłos czy dominacja polifonii. Choć utwory są pozbawione tekstu, ewokują jasne do odczytania odcienie danych ekspresji. Pierwszy był spokojny, liryczny, z wiodącą rolą sopranu, a drugi komiczny, rozwijający się od szeptu do gwaru, tożsamego nie tyle z madrygałami Jannequina, ile z jego chansons. Na tle innych dokonań kompozytorki, jak też współczesnej twórczości dla zespołów wokalnych, Lullaby brakuje nieco oryginalności. Jednak do popołudniowego muzykowania w renesansowej willi utwór pasował doskonale.

Czerwiec 2016 / Dominika Micał 12.06.2016 / Kraków
www.ruchmuzyczny.art.pl


WILEŃSKA HALKA; po uwerturze było już tylko lepiej

No i wróciłam do koncertowego życia za sprawą XI Festiwalu Muzyki Polskiej. Jeszcze z trudem ale dotarłam na inaugurację festiwalu by posłuchać – pierwszy raz w życiu – pierwotnej, wileńskiej wersji Halki Stanisława Moniuszki. W Teatrze im. J. Słowackiego jej koncertową prezentację poprowadził Jan Tomasz Adamus z Chórem Polskiego Radia, Capellą Cracoviensis oraz solistami: Wiolettą Chodowicz w tytułowej partii, Michałem Partyką jako Januszem, Lukášem Zemanem – Jontkiem, Marzeną Lubaszką – Zofią, Ryszardem Kaulsem – Cześnikiem i Sebastianem Szumskim – Marszałkiem (…). Ładnym, okrągłym dźwiękiem śpiewał Chór Polskiego Radia przygotowany przez Szymona Wyrzykowskiego. Bohaterką wieczoru była Wioletta Chodowicz bez zarzutu władająca pięknym w barwie głosem, budująca wzruszającą postać nieszczęsnej góralki (…).

Anna Woźniakowska
https://polskamuza.eu/blogi.php?autor=anna&id=164


Mistyczna kompozycja Arvo Pärta w wykonaniu Chóru Polskiego Radia

Arvo Pärt napisał swoją pierwszą i jedyną „Pasję” w 1982 roku, niedługo po słynnym „De profundis” i na 9 lat przed równie słynnym „Magnificatem”. Jego kompozycja jest powolna, głęboko refleksyjna i przejmująca. A w wykonaniu Chóru Polskiego Radia zyskała nie tylko cenne walory wykonawcze, ale i interpretacyjno-sceniczne (…).

Małgorzata Stabrawa
https://kulturawkrakowie.pl/tag/arvo-part/


 Penderecki w NOSPR

Siedem bram Jerozolimy to dla stylu kompozytorskiego Krzysztofa Pendereckiego utwór emblematyczny, a mimo to zaskakuje różnorodnością (…).W przestrzeni siedziby NOSPR słychać wszystko doskonale – od pomruków kontrabasów w piano, poprzez dźwięki akompaniującego fortepianu, aż do najcichszych zgrzytów i szmerów perkusji. Świetnie wypadły połączone siły Chóru Filharmonii Krakowskiej oraz Chóru Polskiego Radia w Krakowie (…).

Oskar Łapeta, Ruch Muzyczny, 6/2015
www.ruchmuzyczny.art.pl


Po słowiańsku

14 grudnia 2014
Kościół św. Marcina, Kraków

Ostatni w tym roku koncert Chóru Polskiego Radia, zatytułowany „Laetentur coeli”, istotnie stał się wydarzeniem na miarę finału. Był efektowny, radosny i dopracowany. Program do łatwych nie należał: zabrzmiała religijna muzyka słowiańska, w tym cerkiewna, doganiająca na różnych etapach muzykę Zachodu – uosabianą głównie przez Włochy.

Chór pod batutą Marka Toporowskiego brzmiał nie tylko spoiście, lecz także wyraziście – co pozwoliło cieszyć się smaczkami XIX-wiecznej polszczyzny (choćby w otwierającym incipicie: „Z odgłosem wiecznych pieni / Ku Tobie się wznosiemy”).

Monika Partyk, Ruch Muzyczny, Nr 01/2015
www.ruchmuzyczny.art.pl


Pułapki śpiewania „wokalem”

Inauguracja Sezonu Polskiej Orkiestry Radiowej
14 września 2014

Studio Koncertowe Polskiego Radia, Warszawa

Bardzo mnie zatem ucieszyło, że Łukasz Borowicz, który z Polską Orkiestrą Radiową przywrócił już do życia szereg zapomnianych polskich oper, zechciał na początek nowego sezonu w radiowym Studiu im. Witolda Lutosławskiego sięgnąć także po „Verbum nobile”.

I przyznać trzeba, że uczynił to ze znacznym powodzeniem. Już efektowna uwertura, z polotem wykonana pod jego batutą, sprawiła wiele radości. Ślicznie też śpiewał Chór Polskiego Radia, specjalnie na tę okazję sprowadzony z Krakowa. W gronie solistów zaś zwłaszcza Iwona Hossa ujmowała pięknym i doskonale prowadzonym sopranem o srebrzystym brzmieniu i rozległej skali, górując wyraźnie nad niejedną śpiewaczką, której udziałem stała się bardziej błyskotliwa międzynarodowa kariera.

Józef Kański, Ruch Muzyczny Nr 10/2014
www.ruchmuzyczny.art.pl


Edinburgh International Festival

18 sierpnia 2014 r.
Greyfriars Kirk, Edynburg

Gdy przenikliwie piękne akordy rozpoczynające słynne „Totus Tuus” Henryka Mikołaja Góreckiego tchnęły żywy ogień we wnętrze kościoła Greyfriars Kirk, wiedziałem, że czeka mnie niezwykły koncert. Polskie Ministerstwo Kultury znacząco przyczyniło się do sprowadzenia na edynburski festiwal zarówno orkiestry I, CULTURE, jak i Chóru Polskiego Radia, co w obu przypadkach zakończyło się niezwykłym sukcesem. Chór często koncertuje na antenie Polskiego Radia i jest mocno związany z twórczością Henryka Mikołaja Góreckiego i Krzysztofa Pendereckiego. W Edynburgu zaprezentował wybór pozycji właśnie z tego klasycznego repertuaru. I zrobił to w znakomitym stylu. (…)

Simon Thompson
więcej… (eng)


H. M. Górecki Kyrie i premiera płyty Próg nadziei

21 kwietnia 2014
Warszawa, Bazylika Katedralna

(…) „Chór Polskiego Radia pod dyrekcją Izabeli Polakowskiej i Włodzimierza Siedlika brzmiał doskonale, czysto, dźwięcznie i barwnie. Piony były precyzyjne, a linie melodyczne czytelnie prowadzone. Wszystkie te utwory – i sporo więcej – znalazły się na dwupłytowym albumie wyprodukowanym przez Polskie Radio (…)” – pisze o naszym koncercie „Próg nadziei” Krzysztof Komarnicki w „Ruchu Muzycznym”. Podkreśla też, jak znakomite było wykonanie (a właściwie światowe prawykonanie) „Kyrie” Henryka Mikołaja Góreckiego, które miało miejsce również podczas tego koncertu.

Krzysztof Komarnicki, Ruch Muzyczny 5/2014
www.ruchmuzyczny.art.pl


Ch. W. Gluck Ifigenia na Taurydzie

w ramach XVIII Wielkanocnego Festiwalu im. L. van Beethovena

14 kwietnia 2014
Warszawa, Filharmonia Narodowa

(…) Obok orkiestry nie można zaś zapomnieć o chórze – nie można, bo krakowski Chór Polskiego Radia nie dał o sobie zapomnieć. Przygotowany przez Izabelę Polakowską zabrzmiał znakomicie, stając się kolejnym ważnym bohaterem, którym też uczynił go Gluck. Uroda np. chóru kapłanek „Patrie infortunée” – iście czarodziejska – pisze o naszym wczorajszym występie redaktor Jakub Puchalski.

więcej…

(…)

Znakomicie zabrzmiał Chór Polskiego Radia (przygotowany przez chórmistrzynię Izabelę Polakowską). Reaktywowany nie tak dawno w nowych strukturach zespół zachwyca dźwiękową spójnością i siłą wyrazu. Wczoraj podziwiać mogliśmy głównie jego żeńską część, choć i panowie mieli tu swoje pięć minut w mocnym, zdecydowanym fragmencie odzwierciedlającym wprowadzenie wojsk Scytów (akt I).

Być może trudno w to uwierzyć, ale „Ifigenia na Taurydzie” zabrzmiała na polskiej sceniedopiero po raz drugi w swej parowiekowej historii (informację tę potwierdza nasz krajowy specjalista w dziedzinie oper Piotr Kamiński). Tym bardziej należy więc podkreślić, że mieliśmy do czynienia z wydarzeniem nadzwyczajnym (…)

więcej…
Tomasz Handzlik


„Misterium Wielkopostne”

22 marca 2014 Kraków
Bazylika OO. Dominikanów

(…) To była prawdziwa uczta dla ducha. (…) Takich koncertów, które są w stanie naprawdę zmienić coś w sercu odbiorcy, jest mało. Jeśli Chór Polskiego Radia będzie dalej wykonywał utwory na takim poziomie, sądzę, że przybędzie nie tylko słuchaczy tego zespołu, ale słuchaczy muzyki klasycznej w ogóle. Oby tak dalej!” – napisała o naszym „Misterium Wielkopostnym” Małgorzata Stabrawa.

więcej…


Rok 2014 w muzyce poważnej: nowe sale koncertowe, trzy razy Górecki, berlińczycy w Warszawie

Dość niespodziewanie był to rok Henryka Mikołaja Góreckiego. Najpierw 12 kwietnia w Royal Festival Hall w Londynie odbyło się długo oczekiwane (na partyturze widnieje rok 2006) prawykonanie IV symfonii „Tansman Epizody” – grała London Philharmonic Orchestra pod dyrekcją Andrzeja Boreyki. W Wielkanoc prawykonano jeszcze jeden nieznany dotąd utwór naszego kompozytora – „Kyrie” na chór i smyczki. Pod koniec roku zaś z partią solową w III symfonii zmierzyła się Beth Gibbons, wokalistka Portishead – na koncercie w Operze Narodowej. Trzy razy tak!

Jacek Hawryluk, „Gazeta Wyborcza”, 22.12.2014

Skip to content